Bessa? Niekoniecznie…

Coraz więcej osób uważa, że hossa się skończyła i wieszczą nieuchronne spadki. Trudno teraz wypowiadać się inaczej – to jest passe. Indeks nastrojów inwestorów indywidualnych (NII) liczony przez SII pokazał gwałtowny wzrost niedźwiedzi (link). Kryzys ukraiński i ostatnie spadki wystarczająco mocno zniechęcają do
myślenia pozytywnego i łatwiej patrzeć na to, co sprzyja spadkom niż
wzrostom. No i dobrze, zbytni optymizm na rynku jest niebezpieczny.  

Zagrożeniem dla polskiej giełdy jest oczywiście ryzyko wzrostu napięcia na Ukrainie, a także coraz większe prawdopodobieństwo korekty na rynku amerykańskim. Tam bicie kolejnych rekordów zadziwia i na pewno ci, którzy od dawna głoszą spadki w USA w końcu się tego doczekają i obwieszczą, że od dawna to przewidywali. Tylko kiedy?

Ale warto pamiętać i o tym, że argumenty za wzrostami w Polsce ciągle istnieją. 
Najważniejsze to poprawiająca się sytuacja w gospodarce oraz niskie stopy w przeciągu kolejnych miesięcy. To są sprawy fundamentalne, które wpłyną na coraz wyższe zyski spółek. 
Posiedzenie marcowe RPP zaskoczyło wielu analityków. Oczekiwanie szybkich podwyżek stóp zostało zanegowane. RPP zapowiedziała, ze stopy pozostaną na obecnym poziomie co najmniej do końca III kw. br. A niskie stopy sprzyjają gospodarce, wynikom spółek i akcjom.
Bez większego echa przeszły też rekordowo wysokie odczyty polskiego PMI. Wartość 55,9 to najwyższy od 3 lat indeks aktywności w przemyśle. A to sprzyja inwestycjom i sprzedaży. Natomiast rozpędzona gospodarka przełoży się na wzrosty akcji, jak zagranica przypomni sobie o Polsce.
A więc czy warto przyjmować scenariusz zakończenia hossy?
Moim zdaniem za wcześnie. 
Na szczęście nie jestem w tym odosobniony. Paweł Cymcyk (z ING TFI) nie boi się powiedzieć, że oczekuje 3000 na WIG20 w I połowie 2014 r. (link od 26 minuty).
No to ja spokojnie czekam na te 3000.

wykres

wykres

wykreswykres 

wykres

źródło: bankier.pl